Sieć (1976)

network_1976_poster

Niemal dwadzieścia lat musiał czekać Sidney Lumet na dzieło godne swojego debiutu Dwunastu gniewnych ludzi, w międzyczasie reżyserując mnóstwo filmów, z których większość została jednak szybko zapomniana przez kinomanów. Ale Siećzrealizowana tuż po kultowym Pieskim popołudniu (1975) z Alem Pacino – pozostaje do dzisiaj dziełem wyjątkowym, oglądanym równie chętnie co prawie 40 lat temu, paradoksalnie wydając się filmem jeszcze bardziej aktualnym niż w połowie lat ’70, o czym świadczą niezliczone recenzje retrospektywne na łamach wielu prestiżowych portali internetowych.

Główna zasługa przypada tu wybitnemu scenarzyście Paddy’emu Chayefsky’emu, który z pisania scenariuszy uczynił prawdziwą sztukę, wynosząc ją w istocie na najwyższy możliwy pułap. Do napisania Sieci zabrał się on niedługo po kontrowersyjnym samobójstwie Christine Chubbuck – reporterki stacji WXLT z Florydy, która powodowana głęboką depresją strzeliła sobie w głowę podczas porannego programu Suncoast Digest 15 lipca 1974. I mimo że nagranie z jej śmierci nigdy nie ujrzało światła dziennego, dramatyczne wydarzenie posłużyło Chayefsky’emu za inspirację dla genialnej satyry na telewizję.

A był to dla pisarza idealny moment do stworzenia czegoś ponadczasowego, co miało zdefiniować jego karierę. Faktycznie, Chayefsky zakończył swoją długoletnią współpracę z telewizją kilka lat wcześniej, kiedy na jaw wyszedł brak chęci korporacji medialnych do finansowania jego ambitnych przedsięwzięć. A Sieć była jednym z nich i okazała się łabędzim śpiewem jego satyrycznego talentu. Chayefsky z wielką dokładnością rozrysował w scenariuszu mechanizmy rządzące telewizją, które zdążył wcześniej dobrze poznać, pisząc dialogi z niemal operowym rozmachem i dramaturgią, mimo że sama Pauline Kael skrytykowała film jako przegadany.

Ale to w żaden sposób nie umniejszyło jego sukcesu. Na Sieć posypał się w 1976 deszcz Oscarów i Złotych Globów, choć dzisiaj trudno byłoby sobie wyobrazić na ekranach kin obraz w połowie tak bezkompromisowy, złożony i operujący w takiej matni wątków. A jeśli film taki zostałby nawet wyprodukowany, nigdy nie przedarłby się do zarezerwowanej dziś wyłącznie dla lekkiej rozrywki strefy oscarowej. Jednak w połowie lat ’70 amerykańskie kino autorskie było niepowstrzymaną siłą, napędzaną pomysłami Francisa Forda Coppoli, Roberta Altmana, Hala Ashby’ego i wielu innych buntowników. Na tej fali Lumet mógł się więc nie szczypać nawet w MGM, która wyprodukowała film.

Sieć to fenomenalna analiza reguł rządzących telewizją – ale też mediami masowego komunikowania w ogóle – która na pierwszy plan wysuwa szanowanego przez środowisko, 60-letniego dziennikarza informacyjnego Howarda Beale’a, właśnie przechodzącego załamanie nerwowe. Kiedy Beale pewnego dnia oświadcza na antenie, że zamierza odebrać sobie życie przed kamerami, rozpętuje medialne piekło. To jednak – wbrew pierwszej myśli managementu o zmyciu całego incydentu suchym oświadczeniem prasowym – staje się impulsem dla młodej dyrektor ramówki Diane Christensen do przeobrażenia Beale’a w główną gwiazdę UBS, tytułowej sieci telewizyjnej, która na skutek recesji i braku pomysłów programowych stacza się od wielu lat na koniec stawki.

Ta niepowstrzymana rządza wyciśnięcia z dziennikarskiego przypadku maksimum wyników oglądalności i zysków finansowych jest nitką przewodnią Sieci, która dzięki swojemu tragikomicznemu tchnieniu doskonale odkrywa wewnętrzną rzeczywistość środowiska dziennikarzy i medialnych CEO. Kariera, pracoholizm i mnożenie kasy z reklam są jednak w dziele Lumeta tylko jednym z wymiarów życia ludzi mediów, ukazanych w większości jako jednostki niezdolne do funkcjonowania w społeczeństwie, które tak usilnie próbują zabawiać i kontrolować. A trzeba podkreślić, że charakterologia w Sieci jest tak samo ważna jak wewnętrzna analiza przemysłu, gdyż przedstawia indywidualne manie i problemy kryjące się za kamerami.

Czy jest to emocjonalnie wykastrowana, cyniczna, myśląca tylko o nowych wyzwaniach zawodowych Diana Christensen (fantastycznie zagrana przez Faye Dunaway). Czy też sam Howard Beale (fenomenalnie przedstawiony przez Petera Fincha), który z przeżywającego kryzys dziennikarza przeistacza się w opętanego wizją głoszenia prawdy proroka – to czy jest szalony ma tak naprawdę małe znaczenie, gdyż Lumet wyraźnie pokazuje, że kryteria szaleństwa są kompletnie nieadekwatne do świata mediów – a w końcu w nieświadomą ofiarę i obiekt manipulacji. Czy też Frank Hackett, korporacyjny zbir, który myśli jedynie w kategoriach hierarchii i zwiększania dochodów, ludzie pracujący w telewizji są trawieni obsesją własnego ego – jedynego znanego im kompasu.

Kluczem do wykonania tego artystycznego piruetu dla Lumeta jest jednak przede wszystkim transformacja Beale’a z podstarzałego spikera w maniakalnego proroka – kluczowy czynnik nagłej ekspansji rynkowej UBS. Nowy atut pozwala na zbieranie rekordowych wyników oglądalności, zwiększanie zasięgu i udziałów w rynku reklamowym, gdy jeszcze tydzień wcześniej sekcja informacyjna była spisywana na straty. Paradoksalnie, sukces programu Beale’a, który szybko zostaje przechrzczony na Vox Populi – profetyczny one person show (z udziałem wróżki, radcy prawnego i mistrzyni plotek), opiera się na mówienie ludziom prawdy… której większość mediów boi się jak ognia!

Ale jeśli brutalna prawda działa na publiczność w czasach recesji ekonomicznej i kryzysu politycznego, Diane nie będzie walczyć z reakcję rynku. Jednak gdy korporacyjni CEO i akcjonariusze zacierają już rączki na myśl o kosmicznych zyskach, proklamowanych na kolejny rok przez Hacketta (w tej roli znakomity Robert Duvall), a sny Diane o skonstruowaniu idealnej ramówki niemal stają się rzeczywistością, opętany wizją bożą Beale nagle wyrywa się spod kontroli. Objawiając 60 milionom Amerykanów prawdę o korporacyjnym przejęciu, które dosięgnie w efekcie także UBS (będącej jedynie płotką w katalogu swojej korporacji matki – CCA), ściąga na siebie gniew demonicznego CEO, pana Jensena (Ned Beatty), który w akcie furii objawia mu wyższą korporacyjną prawdę – nieubłaganą kosmologię międzynarodowego biznesu.

To dzikie i bezlitosne pranie mózgu okazuje się mieć jednak swój skutek uboczny, sprawiając że Beale popada w depresję i zaczyna głosić depresyjne idee upadku demokracji i bezsensu obywatelskiego sprzeciwu… przez co zabija swój jedyny atut, wyniki oglądalności. Diana, która wcześniej zdążyła wygryźć Maxa Schumachera, jednego ze starych załogantów – choć oferując mu w zamian szansę na romans – i stworzyć najbardziej rewolucyjny reality show w telewizji, opierający się na eksploatacji napadów z bronią lewackiej Ekumenicznej Armii Wyzwolenia (skrajnego ramienia Amerykańskiej Partii Komunistycznej), nie ma jednak zamiaru czekać na totalną katastrofę i proponuje ekstremalne rozwiązanie, co prowadzi do krwawego finału.

Sieć, mimo pewnych pozorów i całej otoczki, nie jest jednak brutalnym atakiem na media, ale potężną satyrą, która zdaniem Chayefsky’ego mówi znacznie więcej dzięki swojemu komizmowi. Film ma przy tym nie tylko genialny scenariusz, ale również świetną obsadę z nieprzeciętną kreacją Petera Fincha (oscarową), piekielną rolą znienawidzonej przez reżyserów za swój charakterek, ale absolutnie genialnej Faye Dunaway, która daje tu popis swojego życia (oscarowy) oraz równie ciekawymi postaciami, wykreowanymi przez Roberta Duvalla i Williama Holdena. Ten ostatni gra wspomnianego Maxa Schumachera – dyrektora sekcji informacyjnej, który zostaje zmuszony do odejścia na emeryturę i wdaje się w tragiczny romans z pustą i pozbawioną ludzkich uczuć Dianę.

I choć Sieć została zrealizowana prawie 40 lat temu, wizjonerska analiza praw rządzących komercyjnymi mediami jest jeszcze bardziej aktualna w epoce przejmowania pałeczki przez reality shows, wyczerpywania się starego modelu broadcastingu i walki stacji telewizyjnych na pałki i noże ze swoją największą konkurencją – Internetem. Ponad wszystko, film Lumeta pokazuje jednak w humorystyczny sposób, że telewizja zrobi wszystko, by podnieść wyniki oglądalności, a granice etyczne są bajką, serwowaną publice na uspokojenie, w które nie wierzą ani dziennikarze, ani gwiazdy, ani producenci programów. Jeśli istnieje jeden idealny film na temat mediów, którego w żadnym wypadku nie można pominąć, jest nim właśnie Sieć.

Conradino Beb

 

Oryginalny tytuł: Network
Produkcja: USA, 1976
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 5/5

2 komentarze

  1. Swiezo po seansie, mala polemika z autorem recenzji.

    Nie bardzo rozumiem czym Hacket zasluzyl sobie na miano korporacyjnego zbira. Mysle, ze byl dobrym, odwaznym kierownikiem i kazda firma bylaby z niego zadolowolona. Jego glownym/jedynym zadaniem bylo przeciez wlasnie zwiekszanie dochodow 😉

    „Na Sieć posypał się w 1976 deszcz Oscarów i Złotych Globów, choć dzisiaj trudno byłoby sobie wyobrazić na ekranach kin obraz w połowie tak bezkompromisowy, złożony i operujący w takiej matni wątków. A jeśli film taki zostałby nawet wyprodukowany, nigdy nie przedarłby się do zarezerwowanej dziś wyłącznie dla lekkiej rozrywki strefy oscarowej.” – Na jakie kompromisy nie poszedl Lumet krecac ten film? Czy rzeczywiscie uwazasz, ze taki film nie moglby powstac teraz i ze nawet jesliby powstal to nie mialby szans na oscara? Chyba troche za surowo oceniasz dzisiejsza kinematografie, a nawet same oscary. Lekka rozrywka strefy oscarowej? Argo, Milosc, Bestie z poludniowych krain z 2013 czy Rozstanie, Do szpiku kosci albo Az poleje sie krew z poprzednich lat to tez lekka rozrywka?

    „Kariera, pracoholizm i mnożenie kasy z reklam są jednak w dziele Lumeta tylko jednym z wymiarów życia ludzi mediów” – pracoholika widzielismy tylko jednego, wiec nie ma co uogolniac, a pozostale dwie cechy nie sa chyba jedynie domena ludzi z mediow? Kto w tym filmie (moze poza Bealem, ktoremu odbilo) jest niezdolny do funkcjonowania w spoleczenstwie? Zakladam, ze chodzi o Diane, ale ona ma jedynie problemy w zyciu osobistym i daleko jej do niezdolnosci do funkcjonowania w spoleczenstwie.

    A teraz najwazniejsze pytanie, czy przemowe Jensena uwazasz jedynie za pranie mozgu Beala, czy rzeczywiscie jest to nowe prawo rzadzace swiatem? Wydawalo mi sie, ze Jensen mowi to calkiem serio.

    Czy faktycznie film jest nadal taki aktualny? Wydaje mi sie, ze dzialania mediow zostaly juz dosc dobrze poznane i nikt po pokazie sieci nie bedzie zbytnio zaskoczony tym czego sie o mediach dowiedzial. Nikogo juz nie dziwi przekraczanie kolejnych granic, bo wiekszosc zostala juz dawno przekroczona, a wszelkie hamulce puszczone.

    Mimo pewnych zastrzezen do recenzji, Siec bardzo mi sie podobala, rola Faye byla naprawde bardzo dobra (swietny fragment rozmowy z Hacketem w trailerze powyzej), za to Finch w mojej ocenie gral juz troche zbyt teatralnie. Film wywolal jednak zdecydowanie mniej emocji niz wspomniany „Dwunastu gniewnych ludzi”, ktory zapadl na dluuugo nawet w moja dziurawa pamiec i mimo to, wciaz mam ochote obejrzec go ponownie.

    Polubienie

    1. To Hacket jest przecież osobowością, która wnosi ostateczna destrukcje etyczna do sieci, to on jest tym, który godzi sie na odstrzelenie Beale’a, wiec tu akurat chyba nie ma o czym dyskutować 🙂 Świetna rola Duvalla oczywiście!

      W „Sieci” Lumet miał wyjątkowa pozycje, bo wszystkie role zostały obsadzone z pierwszego wyboru, co sie generalnie rzadko zdarza w Hollywood, a dzisiaj tego typu film by nie przeszedł, bo połączenie skomplikowanego dramatu z satyra jest absolutnie poza dyskusja. Publika by tego nie lyknela… poza tym, ze film bez akcji jest dzisiaj skazany w Hollywood na pewna porażkę. Nikt tego nie sfinansuje. A mechanizmy rządzące mediami jako film to już oczywiście klasyka w tym momencie, ale nawet „Truman Show” nie dał rady sięgnąć poziomu „Sieci”. Z drugiej strony bez filmu Lumeta tego typu kino w ogóle nie byłoby możliwe, chyba przyznasz?

      Jeśli chodzi o korporacyjna kosmologie, to jestem nieswiecie przekonany, ze ta przemowa była zupełnie poważna, choć w oczywisty sposób przerysowana. Jeden z tych genialnych momentów. Osobiście „Sieć” lubię bardziej niż „12…”, ale to wiesz już są osobiste gusta!

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.