Siostra Emanuelle (1977)

suor_emanuelle_poster_1977

Gdzieś pomiędzy zwalczaniem bezlitosnych handlarzy białym towarem, a wyprawą w głąb dżungli amazońskiej, Emanuelle wstąpiła do klasztoru, by odkupić swoją legendarną rozwiązłość, za sprawą Giuseppe Variego, który mimo że w gatunkowym rankingu okupuje raczej dolną pozycję, może być znany niektórym filmożercom z pierwszej i jedynej w zasadzie krzyżówki peplum z kinem zombie pt. Rome Against Rome aka. War of the Zombies (1964), obrazem zdecydowanie rzadkim i mało praktycznie znanym.

Po tym, jak Sergio Leone odpalił we Włoszech szaleństwo na spaghetti western, także Vari postanowił się dogrzebać swojego w gorączce złota i do 1971 zrealizował kilka produkcji w tym stylu, z których najbardziej znaną pozostaje ostatnia, Prega il morto e ammazza il vivo z Klausem Kinskim w roli głównej. Po wypaleniu się spag-westu jako gatunku Vari aka. Joseph Warren zaczął jednak kręcić co popadnie, łącznie z adaptacjami powieści Jacka Londona (gwoli sprawiedliwości należy dodać, że kręcił je także Lucio Fulci), aż w końcu wziął się za franczyzę Emanuelle!

Za scenariusz do filmu odpowiedzialny był cały zespół pisarzy, którzy jak się można domyślać zatrudniani byli jeden po drugim przez tydzień, a gdy oddawali swój materiał, jeszcze trzęśli się od nadmiaru espresso. Ale taki był właśnie urok niskobudżetowego przemysłu filmowego w złotym okresie lat ’70, kiedy celuloidowej rąbanki produkowano corocznie tony albo i jeszcze więcej. Jak podsumował to dobrze John Landis w American Grindhouse: Większość tych filmów to kompletne gówno, ale od czasu do czasu znajdzie się jeden dobry.

Szczęśliwie dla nas, Siostra Emanuelle należy do perełek! Film daje radochę zarówno ze słuchania – zabawnych dzisiaj – dialogów, gapienia się na boskie ciała Laury Gemser i Moniki Zanchi, a ponadto wytrąca z monotonii dobrze zaaranżowanymi – nawet jeśli absurdalnymi – woltami. Zasadniczo, jest to hybryda old schoolowego seksploitu (sex + akcja) oraz czystego kina erotycznego (sex + głupawe teksty), ale z wyraźnym naciskiem na ukazywanie rozkoszy miłosnych.

Ale że Vari zadął tutaj w trąbkę nunsploitation – podgatunku tak kochanego w krajach katolickich, gdzie odnosił on zresztą przez lata wielkie sukcesy – duża część akcji rozgrywa się w klasztorze! O tak, Emanuelle ostatecznie wyrzekła się ziemskich przyjemności i założyła habit, by odsłonić swoją bardziej wrażliwą, duchową naturę, którą będziemy mogli jednak na szczęście podziwiać wraz z całym ciałem, gdy zdejmuje wieczorem ubranie do snu. Uff.. możemy otrzeć pot z czoła!

Ale jej oddanie Bogu poddane zostanie poważnej próbie, gdy obejmie ona opiekę nad Moniką, córką bogatego barona z Wenecji. Wkrótce Emanuelle stanie się bowiem świadkiem seksualnych przygód swojej podopiecznej, czy jest to zrobienie pały pasażerowi pociągu, czy rozdziewiczenie koleżanki z pokoju, czy ukrywanie dla korzyści seksualnych zbiegłego bandyty. Dzielna zakonnica będzie musiała nawet stoczyć pojedynek z Moniką w biały dzień, podczas którego na jaw wyjdzie, że nosi ona tylko bardzo przewiewne, białe majteczki, za co zostanie bezlitośnie zjechana przez matkę przełożoną.

Nagość, mimo że jest tu obfita, została bardzo umiejętnie wykorzystana przez reżysera, który serwuje sceny seksualne często, ale skraca je do minimum, przez co wątek główny nie schodzi kompletnie na drugi plan. W menu fani erotyki znajdą przy tym sporo fajnych rzeczy: stripitiz, seks lesbijski Moniki ze swoją macochą, wojeryzm (tego dosyć sporo), fetyszym majtkowo-pończoszkowy czy lajtowy bondage.

Generalnie, jest ślicznie, softcore’owo, a wszystko zostało ozdobione charakterystycznymi tematami muzycznym Stelvia Ciprianiego w tle, który robił w tym okresie 8-10 soundtracków rocznie, a ostatnio jego muzyka została wykorzystana w Death Proof i Amer! Zakończenie sugeruje do tego, że cały ten zgiełk może być tylko snem – ale oczywiście erotycznym – który Emanuelle bierze sobie głęboko do serca, wyciągając znaczące dla franczyzy wnioski.

Dla fanów filmów o Czarnej Emanuelle to prawdziwy skarb, gdyż oglądamy tu Laurę Gemser w nietypowej dla siebie roli, z którą artystycznie wyraźnie się zmaga! Jej surowość i skromność, gdy widzimy ją w habicie, są niezwykle uderzające. Tym większą jednak odczuwamy radość, gdy możemy ją później podziwiać w chwale boskiej nagości, poświęcającą się seksualnie dla swojej podopiecznej.

W tej transgresji reżyser znajduje drogę do stale występującego w kultowej serii pierwiastka poświęcenia, tej słodkiej iskry życia, którą nosi w sobie bohaterka i którą obdarowuje innych, zarówno na ekranie, co i poza nim! Film znaczący, przyjemny i dobry w swojej klasie, który spokojnie można obejrzeć 2-3 razy, żeby upewnić się, że nie umknęły nam tu żadne subtelności scenariusza, czy jakaś przelotna scena erotyczna!

Conradino Beb

 

Znany pod tytułami: Suor Emanuelle / Sister Emanuelle
Produkcja: Włochy, 1977
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.