Głęboka czerwień (1975)

Nie da się ukryć, że dla wielu zagorzałych fanów Daria Argenta największym osiągnięciem maestra są Odgłosy, w których połączył on na wysokim poziomie dwa elementy – charakterystyczne, wizualne drapieżnictwo oraz zgrabną eksploatację wątków paranormalnych.

Jednak moim ulubionym filmem pozostaje Głęboka czerwień, gdzie suspense wciąż podporządkowany jest scenariuszowi, a tajemnica mordercy jest odsłaniana poprzez niemal bajkowe, symboliczne sceny, wprowadzające do filmu ważny wątek retrospekcyjny. Podczas gdy Odgłosy są w mojej opinii impresjonistycznym pokazem możliwości kolorowych filtrów – bardzo udanym, choć zdecydowanie na wzór Bavy –  zatracają przy tym psychotyczny nastrój mrocznego giallo zderzając się nieco z absurdem.

W porównaniu z późniejszym filmem Argenta, Głęboka czerwień wciąż pozostaje doskonałym przykładem perfekcyjnie zrealizowanego thrillera, opartego na okultystycznych wątkach, który znaczy szczyt kariery artysty jako reżysera i storytellera.

Choć Argento dotknie jeszcze później tego poziomu w Ciemnościach (1982) – z prawdopodobnie najbardziej powikłanym scenariuszem, jaki udało mu się zrealizować – nigdy nie przyjdzie mu wykreować nic równie przekonującego emocjonalnie. Ponadto Głęboka czerwień chodzi jak dobrze naoliwiony mechanizm, w takt muzyki psychedeliczno-progresywnych wyginaczy mózgu z Goblina, których doświadczamy tu w najwyższej formie (soundtrack do Odgłosów jest dla mnie w jakiś sposób mniej przekonujący).

W Głębokiej czerwieni Argento zachowuje typowy dla siebie sposób opowiadania historii, wprowadzając ponownie postać cudzoziemca, przypadkowego świadka morderstwa – co reżyser zaczął robić w swoim pierwszym filmie Ptak o kryształowym upierzeniu (1971) – ale wchodzi głębiej w mroki podświadomości, co jest jednym z tych elementów sprawiającyc, że widz mimowolnie zaczyna tropić potencjalne połączenia.

Trzeba podkreślić, że właśnie ten akcent kładziony na wewnętrzne wyobrażenia stawia zwykle Argenta ponad innymi twórcami giallo (z wyjątkiem Maria Bavy i Lucia Fulciego), którzy nie potrafią w ten sam sposób odciągnąć widza od oczywistych dziur w swoich scenariuszach, będących najsłabszymi elementami wszystkich filmów z tego gatunku.

Dużo z nich operuje w praktyce wykorzystując dwie-trzy wariacje tej samej konstrukcji wydarzeń, a Argento ze swoim cudzoziemcem, przypadkowo uwikłanym w zagadkę kryminalną nie jest wyjątkiem. Jako że artysta zdawał sobie jednak sprawę z tego, że pytanie „kto zabił?” zostało totalnie wyeksploatowane jako forma filmowa do początku lat ’70 i wykorzystane w klasyczny sposób prowadziłoby jedynie do nudnego kryminału, wprowadzał do akcji swoich filmów bardzo interesujące, fantastyczne obrazy, czy też wątki charakterystyczne dla horroru gotyckiego, które uczyniły z nich prawdziwie nastrojowe thrillery.

Ponadto, w Głębokiej czerwieni cała pamięć mordercy odsłaniana jest stopniowo, w pojedynczych ujęciach, co kreuje charakterystyczne crescendo oraz sprawia w efekcie, że znacznie ciekawsze wydaje się nie pytanie kto, ale dlaczego?

Film jest opowieścią o psychopacie i powodach ukrywania prawdziwej tożsamości. Kiedy Marc Daly (grany przez Davida Hemmingsa, znanego z Powiększenia), pianista jazzowy, przechodzi przez plac w centrum Rzymu, staje się mimowolnym świadkiem morderstwa dokonanym na jasnowidzącej Niemce, która właśnie brała udział w konferencji parapsychologicznej, gdzie natknęła się na zbrodniczy umysł wśród publiczności… a teraz sama stała się jego ofiarą.

Zszokowany tym co zobaczył, Marc nie jest w stanie pozostawić całej odpowiedzialności na policji i zaczyna sam analizować tropy, przekonany że widział twarz zabójcy, ale której nie będzie sobie w stanie przypomnieć aż do końca filmu. Wkrótce łączy siły z lokalną dziennikarką Gianną (graną przez Darię Nicolodi), która okaże się wielką pomocą, choć przez długi czas jej motywy będą się wydawały wątpliwe – Argento wskaże bowiem także na nią jako na potencjalną zabójczynię!

Freudowskie szaleństwo jest siłą kreującą atmosferę Głębokiej czerwieni i pomimo tego, że Argento chwyta się głównie impresjonistycznych środków, żeby ukazać jego wagę dla rozwoju akcji, staje się ono fundamentalnym składnikiem charakterystyki psychopaty.

Nie ma za bardzo sensu wytykanie dziur w scenariuszu filmu, który jak w każdym klasycznym giallo, jest podrzędny wobec wizji reżyserskiej, mającej wciągnąć widza w wykreowany, tymczasowy świat szaleństwa, ale Głęboka czerwień należy do przykładów ciekawego – choć momentami zawieszanego – przestrzegania logiki wydarzeń. Z tych wszystkich powodów jest to z pewnością doskonała pozycja na weekendowy wieczór dla miłośników włoskich thrillerów i horrorów.

Należy dodać, że właśnie tutaj Argento zaczął się pojedynkować z pierwszymi dwoma dziełami Maria Bavy (Dziewczyna, która widziała za dużo i Sześć kobiet dla zabójcy), ale choć z walki tej wyszedł obronną ręką, wciąż był zmuszony kuleć za pionierem gatunku. Jak widać, ciężko jest pobić mistrza, który znany był z pedantycznego przywiązania do kwestii scenografii, z pełnych mistrzowskiego światłocienia zdjęć i z wielkiego geniuszu do kreowania zawiesistej atmosfery.

Jeśli miałbym wybrać jednego twórcę, który pobił go swoją mroczną fantazją, byłby nim Lucio Fulci. Z drugiej jednak strony przeciwstawianie sobie nawzajem wszystkich trzech wymienionych ma znikomy sens. Są to reżyserzy zupełnie inni, pomimo tego że realizujący się przez długi czas w tym samym gatunku. Jeśli chcecie mimo wszystko wniknąć w filmografię Argenta, musicie obowiązkowo rzucić okiem na Głęboką czerwień!

Conradino Beb

 

Znany pod tytułami: Profondo rosso / Deep Red
Produkcja: Włochy, 1975
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.